Odra Carp Life
Ten wyjazd był zaplanowany tydzień wcześniej, ale jak zwykle życie ułożyło inny scenariusz i nie mieliśmy tyle czasu ile potrzebowalibyśmy na przygotowania.
Na szczęście mieliśmy już wstępnie przygotowaną miejscówkę i część towaru ukręconego. Na trzydniową zasiadkę postanowiliśmy dorobić nowo testowanych kul oraz sprawdzonych już w tym roku Tiger Style. Kręcenie kul skończyliśmy około północy, a do wyjazdu ciągle pozostawało wiele do zrobienia.
Szybkie pakowanie i na miejscówce meldujemy się koło godziny 2:30. Półtoragodzinne wożenie w ciężkim terenie klamotów do „oazy” kończymy zmęczeni, ale z uśmiechem na twarzy. Przed 5:00 pierwsze zestawy lądują w wodzie... czas na kawę i przemyślenia taktyki. Tommy uzbraja jeden ze swoich zestawów w kule Tiger Style 2 x 20 mm.
Na szczęście mieliśmy już wstępnie przygotowaną miejscówkę i część towaru ukręconego. Na trzydniową zasiadkę postanowiliśmy dorobić nowo testowanych kul oraz sprawdzonych już w tym roku Tiger Style. Kręcenie kul skończyliśmy około północy, a do wyjazdu ciągle pozostawało wiele do zrobienia.
Szybkie pakowanie i na miejscówce meldujemy się koło godziny 2:30. Półtoragodzinne wożenie w ciężkim terenie klamotów do „oazy” kończymy zmęczeni, ale z uśmiechem na twarzy. Przed 5:00 pierwsze zestawy lądują w wodzie... czas na kawę i przemyślenia taktyki. Tommy uzbraja jeden ze swoich zestawów w kule Tiger Style 2 x 20 mm.
Pierwszy dzień mija nam spokojnie... lekki deszcz i ataki żarłocznych kleni podsycają nasze emocje i dodają nam sił. Po wielu nieprzespanych godzinach, zmęczenie daje się nam we znaki.
Postanawiamy trochę odpocząć i na zmianę pilnować kiji. Koło godziny 1:30 Tommy już nie wytrzymuje zmęczenia i też kładzie się do namiotu, ostatni look na swinger i tu nagle piiiik i jedzie... zacięcie na kolanach, od razu czuć moc ryby.
Po pięknej walce i kilku zwrotach widzimy rybę przy podbieraku, w tym momencie następuje potężny odjazd w nurt, jeszcze kilka chwil i ryba ląduje w podbieraku. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, gdyż widzimy przepięknego pełnołuskiego grubasa. Szybkie ważenie wskazuje powyżej 19 kg. Jest już późna noc, żeby nie męczyć ryby postanawiamy poczekać do rana...
Postanawiamy trochę odpocząć i na zmianę pilnować kiji. Koło godziny 1:30 Tommy już nie wytrzymuje zmęczenia i też kładzie się do namiotu, ostatni look na swinger i tu nagle piiiik i jedzie... zacięcie na kolanach, od razu czuć moc ryby.
Po pięknej walce i kilku zwrotach widzimy rybę przy podbieraku, w tym momencie następuje potężny odjazd w nurt, jeszcze kilka chwil i ryba ląduje w podbieraku. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, gdyż widzimy przepięknego pełnołuskiego grubasa. Szybkie ważenie wskazuje powyżej 19 kg. Jest już późna noc, żeby nie męczyć ryby postanawiamy poczekać do rana...
Emocje opadają po godzinie i dopada nas twardy sen.
Godzina 4.30 kolejny potężny odjazd tym razem u Marka. Moc ryby oraz adrenalina szybko przebudza zmęczony umysł i pozwala się skupić na walce z kolejnym siłaczem z Odry. Na początku ryba idzie bardzo powoli, ale zdecydowanie...
Po długiej walce udaję się ją lekko podprowadzić, w tym momencie ryba odwraca się i słyszymy tylko wybieranie kolejnych metrów żyłki z kołowrotka. Już wiemy, że to będzie waga ciężka. Udaje nam się zyskać kilka metrów, ale ryba kolejny raz pokazuje swoją moc...
Jest !!! Tommy podbiera rybę przy pierwszej próbie i wybucha radość. Schodzę ze skarpy z matą, żeby bezpiecznie przetransportować rybę na brzeg. Ciągle niedowierzając podnosimy matę, a jej waga stwarza nam trudności z przeniesieniem. W końcu widzimy jak wskazówka wagi pokazuje powyżej 24 kg. Jest to największa ryba jaką do tej pory widzieliśmy na żywo.
Godzina 4.30 kolejny potężny odjazd tym razem u Marka. Moc ryby oraz adrenalina szybko przebudza zmęczony umysł i pozwala się skupić na walce z kolejnym siłaczem z Odry. Na początku ryba idzie bardzo powoli, ale zdecydowanie...
Po długiej walce udaję się ją lekko podprowadzić, w tym momencie ryba odwraca się i słyszymy tylko wybieranie kolejnych metrów żyłki z kołowrotka. Już wiemy, że to będzie waga ciężka. Udaje nam się zyskać kilka metrów, ale ryba kolejny raz pokazuje swoją moc...
Jest !!! Tommy podbiera rybę przy pierwszej próbie i wybucha radość. Schodzę ze skarpy z matą, żeby bezpiecznie przetransportować rybę na brzeg. Ciągle niedowierzając podnosimy matę, a jej waga stwarza nam trudności z przeniesieniem. W końcu widzimy jak wskazówka wagi pokazuje powyżej 24 kg. Jest to największa ryba jaką do tej pory widzieliśmy na żywo.
Tym razem ryba połakomiła się na nowe śmierdzące testowe kule (Stinky Cherry).
Szybkie telefony do ekipy. Maras i Radek wybudzeni ze snu postanawiają przyjechać i dzielić radość z nami podczas ważenia i uwieczniania naszych okazów.
Salut Marek i Tommy